Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 02.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i prochu. W górze widział obłoki, sunące po niebie lazurowem.
— Obłoki, jasne, święte, zaczerwienione obłoki...
Tuż nad jego głową stała sosna rozdarta.
Widział z głębi swojego dołu jej pień rozszarpany, który ociekał krwawemi kroplami żywicy. Patrzał w to rozdarcie długo, bez przerwy.
Widział każde włókno, każde ścięgno kory rozerwane i cierpiące. Słyszał dokoła siebie płacz samotny, jedyny, płacz przed obliczem Boga.
Nie wiedział tylko, kto płacze...
Czy Joasia? — Czy grobowe lochy kopalni płaczą?
Czy sosna rozdarta?


KONIEC.



Zakopane, Jesień 1899 r.