Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich kurozwęckich, z nad rzeki mojej Czarnej, z lasów moich ku Połańcu, jam banita? Cha — cha — cha!
Śmieję się z was!
Gdym we trzysta koni ku Krakowu jechał, podcierając ku osiedlom, gdzie nocował wielki kanclerz, takem się oto z was wszystkich śmiał.
Wielki kanclerz siły polskiej w Sandomierzu, to ja nad nim w Zawichoście, — on w Opatowie, ja w Ossolinie, — on do Krakowa w drogę, ja odeń o milę, o pół mili nocleg zakładam.
On do Proszowic, a ja do Piekar.
Po swojej jeździłem ziemi!
A ona pod kopytami mych koni radośnie pojękiwała i do mej duszy śmiechem matczynym mówiła.
Król z za karpackich gór z łaskawości mojej osadzony w Krakowie, miał mnie, Samuelowi, zabraniać być pod Zborowem i na staszowskich drogach, gdzie wszystko moje: — połysk Wisły w oddali i sine lasy i łęgi me ku Wiślicy?
Trawy moje młode, w podwiośnia na pochyłych z góry zborowskiej błoniach ku rzece-matce, lasy moje senne kurozwęckie, rytwiański mój bór, stawy moje oleśnickie!
Tam ja wśród nich, w strzemionach, na łęku urosłem...
Tamem wilka imał w ostępie, kordelasem rzezał dzikie odyńce i lotnego ścigał jelenia.
Dom mój, ród mój!
Moja jest ta ziemia polska, moja własna, Samuelowa, na wieki.
Do mnie jednego należy!