Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bierzcie ostatek, — dla Boga — panowie bracia, z namiotów.
— Za trzy pacierze wróg te miejsca osiędzie.
— Ma-li to niewierny turczyn odzierżyć?
— Ma-li dziki tatarzyn polskie skarby unosić?
— Do broni!
— Uchodźmy drogą pokucką!
— Hańba wodzowi!
— Hańba hetmanom, opuszczającym rycerstwo!
Spływa ciche słowo Janowe w namiocie, na obraz krwi świeżej z rany:
— Okrutne jest plemię polskie! Jak wilk rozwścieczony, jak żmija wyhodowana na piersi, niewdzięczny jest ten świat. Żaden mu inny na ziemi w niewdzięczności nie sprosta.
— Kocha się, — synu, — człowiek nasz, nadewszystko w widowisku strącenia wielkości z jej stolicy. Nie znosi człowiek nasz dla wielkości zachwytu. Lecz nic to, nic! Im okrutniejsze jest plemię, tem głębiej wrzynaj się w nie miłość twoja! Własne to nasze hetmańskie zadanie.
— Pogardź, ojcze, tą zgrają!
— Do podłego kruszczu pogardy lada dorobkiewicz i prędko dokopać się zdoła, lecz do złota wyborowego, którem za zniewagi my płacimy, jeno przez głębokie, twarde, skałą zamurowane wnętrzności ziemi ryć się trzeba. Głęboko leży polski skarb, o dobry synu! Bardzo to ciężki trud przez całe życie samemu, bez wezgłowia spać w dzikich polach, a słyszeć wciąż, jak głuchą ziemią leci nad głową z ojczyzny taki oto sąd, jak tej tłuszczy, — o wszyst-