Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uciekł Moskwy najezdnik i krwiożerca Mikołaj z Komarowa Struś halicki.
Jedni uszli zdrowo i wcwał dopadli domowego proga. A inni zginęli w drodze niesławnej, napadnięci od ordy, zaczajonej na tamtym brzegu prutowym. Wyskakując z wody, nie mogli rozpoznać nieprzyjaciół, szli tedy pod miecz, albo w łyka.
Pochwycił Prut, jak lewiatan, kamienieckiego starostę w swe kłęby, w skręty, w przeguby. Wyrwał go ze strzemion i poniósł w dół. Rzuca go nurt po jamach, poi wodą w głębi swej, przewraca, ostrogami stawia w górę, a nieskazitelnym pióropuszem zaramiennych skrzydeł, co sławę żołnierzom szumiały, zamiata piach niskiego dna.
Jak zdechłą rybę, brzuchem ku niebu ciemnemu, wyrzuca Prut ze siebie trupa i huśta go na chichocie fali. Opił się Walenty Kalinowski rzecznego odmętu i popłynął, popłynął z rozkrzyżowanemi rękami, z rozdziawioną od krzyku gębą w daleką drogę, ku czarnemu Hellespontu morzu. W głębokich błotach limanu trupa swego zagrzebie. Zaryje w ił ostrogi rycerskie i wszczepi rękawice. Raki morskie wykłują mu oczy, wyssą serce wodne żmije. Pancerz jego splamiony, niesławny hełm szlam napełni zgniły, a muł na wieki zalepi.
Skoczyli w nurty prutowe Korecki, Tyszkiewicz, Struś, lecz na tamten skalisty brzeg jego nie mogąc wychynąć, wrócili. Ociekający wodą, z zakrytemi kratą przyłbic twarzami stanęli znowu w obozie, wrzaskowisku polskiem.
A w obozie polskim już żołnierz namioty podpalał. Z latającym, jak płomień pochodni, pomrukiem