Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Daleko w polach wzbiły się pyłów obłoki.
Wrzawa odległa... Tatarski nagły krzyk.
Podjazd niósł bitwę.
Zcicha wyszeptał kanclerski syn głuchą radę:
Macte!
Mgła zasłoniła ojcowskie źrenice.
Wzmógł się hetman głębokiem westchnieniem:
— Zestąp się i zrośnij w jedno, o rozszarpany polski duchu!
Stań się Moc!
Twardem spojrzeniem poruszył buzdygany wodzów.
Dźwignął nagle buławę. Wielkim zamachem dał znak.
Zawrzasły larmo trąby. Uderzył bęben.
Szczękną natychmiast zasłony wozów wraz z «kobyłami» armaty. Zadzwonią łańcuchy.
Drgnęły usarskie chorągwie, kołem na czele stojące.
Zakołysał się pancerny szyk za szykiem.
Nim z łuku strzelić — olbrzymi nieprzyjaciół obłok wywinie się z za kurhanu, pędząc za ciasną polską kolumną podjazdu.
Tatarski wrzask rozjuszony kędyś na tyłach obozu, zagłuszył strzały armaty Szemberga.
Runie z pędem niezłomnym w środkową nawałę turecką Chyzyra-paszy, z drzewem pod pachą, jasna