Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kich w wysokiej cecorskiej krzepi... Kołpak na nim ciasny z czaplem pierzem, znacznie wydanem.
Wiatr pierze muska.
Lamparcia zwisa skóra z twardych karwaszów, złocących ramiona. Nieruchoma buława, — znak chwały polskiej, cnoty męskiej, przelanej od wieków krwi — na łęku siodła spoczywa.
Grzeje się koń i niepokoi pod kanafacowym czaprakiem, pod siodłem srebrnostrzemiennem, w złoto oprawnem, drogiemi wysadzonem kamieńmi.
Wyciąga gibką szyję hetmański koń, co po dziedzińcu kniazia Groźnego Iwana, po Łobnem miejscu Borysa, u wrót dwuramiennej cerkwi Błażennego Wasyla srebrną dzwonił podkową. Czujnemi chrapy wciąga wiatr z obozowisk Skinderbaszynych lecący...
Dostojne czoło hetmańskie, ozdoba rasy, szedziwemi oplecione promieńmi, na załogę bezpieczeństwa ojczyzny z granic jej wyniesione, duma nad sprawą. Majestat i piękno twarzy tej skryte w niej sumienie szlacheckiego Polski gminu, — włada tłumem.
Uśmiech, żałosna mądrość, szydzący i miłościwy, na ustach siadł i nie schodzi.
Czujne oczu spojrzenie w dal poleciało ku olbrzymiemu wrogowi — i nie wraca, jakoby ów podjazd szalony Odrzywolskiego Jana, co pocwałował orloszumiący skrzydłami w paszczękę nieprzyjacielską, — i nie wraca.
Powiał z dalekich koszów Gałgi, z czat Kantemira gwar, zgiełku echo, poryk bydła, rżenie koni.
Wzmógł się uśmiech od głębokiej hetmańskiej dumy.