Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 112.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na swem siodle w sposób tak nieskazitelny, jaki i tu, wśród ogromu rzymskiej kampanii, urzędował wzorowo i pilnie. Dość daleko wtyle słychać było głosy i tętent grona aryergardy, która zabawiała się w cyrku i najpóźniej dosiadła koni.
Tego dnia i tego wieczora pani Szczebieniew była niezwykle podniecona, pełna nieposkromionego temperamentu. Chichotała, dokazywała na siodle jak dziecko, drażniła i pociągała ku sobie Ernesta tysiącem niepochwytnych sposobów. Nacierała koniem tak obcesowo, iż nogi jej ogarniały nogę «Pavoncella», biła go po plecach, usiłowała strącić z siodła, podcinała konia. Towarzysz drogi, — poprawny «buchalter», — w istocie radca ambasady Kustarienko, — był nieco zgorszony, a może tylko udawał zgorszenie, ponieważ temperament amazonki nie wyładowywał się w jego stronę. W pewnej chwili amazonka jakoś zacichła, uspokoiła się i przybrała pozę dostojnej patrycyuszki. Właśnie wtedy poprawny Kustarienko zamierzył zapalić papierosa i poczęstował towarzyszów drogi, lecz okazało się, że zepsuła mu się zapalniczka. Nikt z tych trojga nie posiadał zapałek.
— Pojadę do Emieljanowa, on ma dobrą zapalniczkę, i zaraz wrócę, — oświadczył urzędnik.
— Dobrze, Siewierjan Grigorjewicz, niech pan jedzie. Zapalimy z przyjemością... — dostojnie zgodziła się Zinaida.
— Pędzę!
«Buchalter» popędził konia. Wnet można było obserwować zjawisko, dawno w sposób niezrównany wyrażone, jak na tem starorzymskiem błoniu — «quadrupedante putrem sonitu quatit ungula campum...»