Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 101.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spostrzegł, że ma na sobie inną suknię, niż podczas wieczoru. Poprosił ją, żeby usiadła.
— Proszę pana... Pokój Emieljanowa mieści się przy tymsamym korytarzu. Jeżeli zobaczył, żem tu weszła, zabije nas oboje.
— Jeżeli oboje, to drobiazg.
— Mąż...
— Mąż będzie strzelał do zastrzelonych przez Emieljanowa. To już doprawdy bagatela.
— Czy wie pan, po co przyszłam.
— Pani jest tak mądra, tak przewidująca, że napewno cel tej wizyty jest ważny.
— Niech pan zgadnie.
— Gdybym nie zgadł, gdyby powód przyjścia pani był inny, niż myślę, to powinienem sam się zastrzelić. Nie będę zgadywał.
— Co pan tutaj robił, zanim przyszłam?
— Słyszałem najprzecudniejsze melodye.
— Przeszkodziłam panu.
— Wśród najcudniejszych melodyi zobaczyłem panią, jako pieśń nad pieśniami.
— To komplement.
— Nie mówię pani nigdy komplementów. Pani wie, że to najszczersza prawda.
— Żeby nie zepsuć całości kompozycyi, już idę.
— Zrobi mi pani wielką krzywdę. Nie trzeba było przychodzić. Ale przyjść i odejść...
— Trzeba odejść.
— Czy pan Szczebieniew, — mąż, — czeka na panią?
— Mąż? Pan Szczebieniew? Mówi pan rzeczy nadzwyczaj zabawne.