Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 093.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiał nie tylko temu, lub owemu w pojedynkę, lecz stawiał bandzie. Gdy pytano, skądże to, z przeproszeniem, napłynęły takie kapitały, skromnie mawiał, iż ma koncerty w pewnych arystokratycznych cudzoziemskich kołach. Tyle zaś powiedziawszy, na resztę zaś zapuszczał wyniosłe milczenie. Wobec tego pospólstwo artystyczne zajęło się swemi bieżącemi sprawami, tudzież plotkami.
Fosca był przezorny: nie opuszczał kina. Przewidywał, iż może się zgrać do nitki, a wówczas zostałoby to, co na grzbiecie, oraz filmy. Poczciwy kinematograf nie starczyłby ze swą miesięczną pensją na stawkę w kartach, a przecież był gruntem, podstawą, fundamentem życia. Muzyk ani myślał odpychać stopą, odzianą w jedwabną skarpetkę i lakierowany bucik, tego gruntu twardego.
Decyzya owa była ostatnią reszteczką dawnego czasu. Fosca się zmienił. Wszystek należał do czegoś nie znanego, co się dlań otwarło i ukazało w willi na wzgórzu. Porwało go to nowe życie. Wlepił się w jego dobro, zapadł z głową i obcasami. Było tam doskonale i rozkosznie. Doświadczał uczuć błogich, jak człowiek, który po długim czasie bierze ciepłą wannę. Rano tęsknił za śniadaniem w willi, po ocknieniu się w nocy liczył godziny do poranka, w kinomatografie, ciągnąc smyczkiem po strunach, pragnął grać dla pani Szczebieniew. Pożądał jej szeptu, gdy coś sekretnego mówi, coś zwiastuje, coś radosnego, oszołomiającego, nowego... Ludzie w całym Rzymie wydawali mu się teraz mali, codzienni, pospolici, ordynarni, nudni, natrętni... Tam było wszystko niewiadome, zastanawiające, znaczne, ważne, dostojne i tak interesujące, iż tylko tamtemi osobami warto było