Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 092.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jawy przyjaźni starego garsona. Ubaldo dziwił się, medytował, kiwał głową. Kłaniał się! Przyzwyczajony do przerozmaitych widowisk na arenie kawiarni i świata, nie pytał młodzieńca o przyczynę i źródło tych jego przewag. Poddał im się bez zdziwienia i protestu. Przyjaciele, towarzysze okrągłego palisandra, stali bywalcy, ujrzawszy Foscę w nowych kortach i webach, uczesanego i woniejącego, popadli w tak wielkie zdumienie, iż, — rzecz nie do wiary! — zaniemówili. Przypatrywali mu się, dotykali go palcami, wąchali go. Wyglądał bowiem, jak ziszczony sen o młodzieńcu niezwalczonej urody. Znajdowali, że w istocie, jak Apollo, mógłby teraz skinieniem zwoływać muzy, gdyby jeszcze w Rzymie istniały, — zgwizdywać nimfy, dryady, boginki, jakie tylko gdzie jeszcze są i kryją się przed księżmi po dziurach. Gdy teraz ów Fosca szedł skromnie brzegiem chodnika, ten sam, a przecie inny, lśniący, wykwintny, pewien nie tylko siebie, ale pewien swego nowego stroju, nie nimfy coprawda i nie dryady, lecz wszystkie ziemianki, jakie tylko gdzie były w jasności dziennej, tudzież po dziurach, gotowe były w myślach swych, w sednie woli, biec na jego każde kiwnięcie palcem, a nawet, — za prawdę! — świśnięcie, co więcej gotowe były, gdyby kazał, czyścić mu lśniące półbuciki z ochotą wielką.
Jadał teraz już nie w garkuchni, lecz, jak padyszach turecki, czy perski, opychał się smakołykami. Chyłkiem wbiegał do drogich restauracyi i wsuwał pośpiesznie jakowąś drogą potrawę. Poprostu, żeby wiedzieć, jak się takie dziwowiska jada. A nuż coś podobnego w willi podadzą...
Dla kolegów stał się wylany, oddany, hojny. Sta-