Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 084.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Monsieur Fosca, monsieur Emieljanow... — rzekła pani Zinaida.
Ernesto potoczył oczyma i spostrzegł, że mąż gospodyni, stojąc nieco z boku, przypatruje się osobom, zgromadzonym w tym pokoju, z wyrazem nieopisanej ironii. Zdawało się, że lada chwila zaniesie się od śmiechu. Na wargach jego czaił się uśmiech złośliwy i jakby zdyszany od rozpędu w szyderstwie. Młody człowiek, nazwany Emieljanowem, skłonił się Ernestowi zdaleka. Zaraz też, bokiem do niego zwrócony, zaczął półgłosem rozmawiać z mężem Zinaidy w niezrozumiałym rosyjskim języku.
Zinaida przeszła do sąsiedniego salonu i skinieniem głowy poprosiła za sobą trzech mężczyzn. Salon był duży, pusty, błyszczący. Stołki i sofki empirowe, pokryte różowym atłasem, stały tam, istne niemowy, wzdłuż ścian niepokalanie białych.
— Kto to jest ten piegowaty pan? — zapytał Fosca
— Właściciel tej willi, Emieljanow.
— Co to za jeden? Co on tu robi?
— Jakto — co robi? Nic nie robi. To milioner, może nawet miliarder, członek naszego poselstwa, tutaj w Rzymie.
— Kocha się, oczywiście, w pani? — zapytał ze śmiechem.
— Skądże to takie przypuszczenie?
— Przecie to widać.
— Być może... — bąknęła, wydymając wargi.
— Skądże taka pogarda?
— Bo cóżby mnie mogła obchodzić miłość takiego indyczego jaja, gdyby mię nawet swemi amorami obdarzało.
— Więc w pani może się kochać tylko piękny człowiek?