Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 072.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zbliżyła się do niego i serdecznie zajrzała mu w oczy. Wyciągnęła nieśmiało rękę i dotknęła jego ręki. Szepnęła cicho, serdecznie, szczerze.
— A czy dostał pan aby inną posadę?
— Akurat tu, w tym Rzymie, posady rosną, jak grzyby po deszczu! Zresztą, co to panią obchodzi...
— Czy mię obchodzi... — westchnęła przelotnie.
— Przecież ja nie wiem nawet, z kim mam zaszczyt rozmawiać o posadzie... — mruknął Fosca.
— I to prawda! Nie zapoznaliśmy się jeszcze, a rozmawiamy, jak znajomi. Choć — co do mnie, to ja wiem, jak się pan nazywa.
Przez chwilę wahała się w najpowabniejszem zawstydzeniu, a później wyznała:
— Pan się nazywa Ernesto Fosca, skrzypek...
— No, przypuśćmy. A pani?
— Ja? — westchnęła z cicha. — Ja... jestem tutaj obca. Jestem Rosyanka. Z daleka, z Petersburga. Pan wie? Jest takie miasto... carskie... Petersburg... — powtórzyła sylabę za sylabą.
Fosca nadął się, iż biorą go tutaj za analfabetę. Mruknął tedy wyniośle:
— Wiem. Miałem tam jechać z koncertem, ale do tego nie doszło. Impresario skrewił... Dawniej miałem zamiar... A pani tutaj na długo?
— Nie, nie na długo. Jakiś czas. Jestem tutaj... z mężem.
— Z mężem? Czy tak?
— Z mężem... — powtórzyła poważnie. — Nie podoba się to panu?
— Mnie? Czy ja wiem? Myślałem w pierwszej