Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 071.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nic nie rozumiem!... — rzekła w strapieniu.
— Otóż — było tak, pani. Istotnie, zapatrzyłem się — i zrobiłem skandal.
— Pamiętam, oczywiście! Ale skandalu... żadnego nie przypominam sobie! Jaki skandal?
Fosca obejrzał się na wszystkie strony, w obawie, czy nikt nie podsłuchuje, i mruknął w zaufaniu.
— Zagapiłem się na panią i puściłem na skrzypcach drugi raz tensam głos, który już dawno poszedł sobie do licha. Zaraz mię też wylali. To pani wina!
— Nic o tem nie wiedziałam! Pierwsze słyszę! — zawołała z najgłębszem zmartwieniem.
— Pewnie! Bo i skąd mogła pani wiedzieć...
— Ale to istotnie moja wina! Ja jestem winna! Pamiętam, pamiętam! Ja pierwsza zaczęłam i ja jestem winna!
Obydwoje parsknęli śmiechem. Lecz cudzoziemka wnet spoważniała.
— Panie, to nie może być, żeby pan przezemnie tracił posadę. To nie może być żadną miarą!
— A, łatwo to powiedzieć...
— Więc co robić?
— Ej — a cóż robić? Nic. Cóż to panią obchodzi?
— Jakto, co mię obchodzi! Tak być nie może!
— Proszę pani, — o czem też tu rozprawiamy...
— Nie i nie! Moja wina, — sam pan przyznał.
— Takem sobie powiedział, ot, żeby panią oświecić.
— To bardzo dobrze, że mi pan powiedział.
Fosca uśmiechnął się z męczeńską ironią.
— Dobrze, niby dla czego?
— Coś trzeba na to poradzić! Tak być nie może!