Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 065.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z bokówek, zwracała powszechną uwagę. Tam właśnie roiły się i wirowały nowe myśli, idee, nazwiska, fakty, dzieła, książki, pomysły i wymysły. Ernesto Fosca cichaczem przebywał w tej zgrai. Pozycya jego upodobniała się raczej do roli statysty, niż do roli czynnego i buńczucznego aktora. Słuchał i potakiwał, gdy wodzireje decydowali, potakiwał najczęściej gestem, niezdecydowanym okrzykiem, pomrukiem, albo i samym uśmiechem. Lubiono go tam, gdyż nikomu z potentantów kawiarni nie narażał się, ani zastępował drogi, nie wyrywał się naprzód z niczem nowszem ponad «prądy», uznane już na tym gruncie za najostatniejszą nowość, za kanon modny i sztandar walki ze starzyzną. Nie brano za złe miłemu braciszkowi-łacie, zwanemu Pavóncello, że się w chwilach niepowodzeń pekuniarnych ochotnie dobiera do braterskiej papierośnicy, oraz mrugnie raz wraz na tego lub owego, żeby zań konsomacyę opłacić, gdyż sam szczodrą miał rękę i nie poczytywał papierosów za swą własność w szczęśliwych okresach, gdy był przy pieniądzu. Za plecyma szydzono, oczywiście, z jego śmiesznej tragedji, z historycznego już solo w orkiestrze. Śmiano się szczerze z ukrywanla się, z milczenia o kinematografie, z rzępolenia rzewnych melodyi w rzewnych miejscach filmów. Lubiono także tę prześliczną głowę przy stole, niewymowny wdzięk czoła, owianego istną chmurą połyskliwych włosów. Przyzwyczajono się do słabego półuśmiechu zaiste boskich warg, gdy się uśmiechały z byle czego.


Pewnego pięknego poranka Ernesto Fosca błądził w galeryach Watykanu. Zaglądał w oczy starym znajo-