Strona:PL Stanisław Wyspiański - Wiersze, fragmenty dramatyczne, uwagi.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co w głębł duszy tkwiło przytłumione
wybuchło naraz w rzewny płacz zmienione,
taką widziałem wtenczas smutną. — Wina zwoje
jakoby pochylały się nad nią płaczące
i dla jej żalu współczucie niosące
łzę otrzeć chciały z oka, lub ubrać jej głowę,
ze żywych liści kwieciem zdobiąc włosy płowe.
Sądziłem, jakby przez swe igranie swawolne
dokoła twarzy — może były zdolne
spłoszyć smutek z jej lica — z czoła myśl posępną,
aby się stała bardziej szczerą i przystępną...
I nagle wietrzyk, co zrazu spokojnie
długie, splecione chwiał gałązki krzewu
w takt szumu drzew i ptasząt miłych śpiewu:
zerwał się silniej — liściem niepamiętny
musnął po twarzy ją — nadto natrętny
dotknął ust — a czytaną mnie kartę przewrócił.
Nie zgadłem czy dlatego, że ją śmiały zbudził
z marzeń jej drogich — czy może wspomnieniem
dawnem rozranił serce: — dosyć, że westchnieniem
pierś się podniosła — jedna łezka się stoczyła
po licu bladem...
A że pozwoliła
u stóp mi swoich siedzieć — więc patrząc w jej oczy —
marzyłem, przeglądając się jakby w przeźroczy,
w jej duszy czystej — — właśnie rozłożoną
książkę czytałem: — łza na odwróconą
spadła mi kartę. — Poznałem, że była
zasmucona — że boleść swą przedemną kryła.
Ona spostrzegła — zmięszała się — biała
jej twarz rumieńcem zapłonęła cała.
Przeczuła, że jej boleść stała mi się jawną —