Strona:PL Stanisław Wyspiański-Noc listopadowa.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Książe, choćby cię nawet przyjął najłaskawiej,
rogi, jak rogi, — głowy nie przyprawi.

LUBOWIDZKI

Gadaj zdrów, — chcesz wyłudzić odemnie pieniędzy.

GENDRE

Masz dukata łajdaku, — tuczysz się na nędzy.

LUBOWIDZKI
(goni za dukatem)

Dukat zawsze dukatem, piechotą nie chodzi.

GENDRE

Najlepiej go ocenisz ty, książęcy złodziej.

LUBOWIDZKI
(odrzuca dukat w kierunku Gendra)

Przestań pijaku, bo to mnie już nudzi.

GENDRE

Pyskuj ciszej, — bo książe jeszcze się obudzi...

(głuchy łoskot)
LUBOWIDZKI

Cóż to? Biją do bramy?! Rozwalają wrota?!

GENDRE

A cóż mnie to obchodzi? — To twoja robota.

LUBOWIDZKI

Trzeba obudzić księcia!

(wpada do sypialni)
KAMERDYNER FRIEZE
(wpada ze drzwi w głębi)

Trzeba księcia budzić!

(wpada do sypialni)