Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 256.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czarny sarkofag chwiał się, przechylił się poważnie nad przepaścią i spadł!
Zdawało się że leci wolno; — spadając zawadził o rumowisko ogromnych bloków granitowych — rozległ się huk straszliwy i zerwał się w górę tuman kurzu, a cały tłum wielkich i małych głazów porwał się i poleciał za czarną masą, która w podskokach waliła się w przepaść porywając za każdym uderzeniem całe gromady kamieni za sobą. Wszystko w szalonych rzutach z hukiem i chrzęstem, potrącając o siebie, stoczyło się w jasną kotlinę i usypało się wałem dookoła czarnego bloku, który spadłszy na dno, jeszcze jakiś czas toczył się, tarzał się czarnem cielskiem, i resztkami rozpędu gruchotał co stało na drodze. Przez chwilę głucho warczały echa, zbudzone hukiem granitowej lawiny.
Przebyliśmy na tych zimnych, leżących na granicy skalnych, wirchowych pustaci, wysoczyznach, dzień cały, a kiedy przyszło schodzić, otuliła nas zewsząd mgła gęsta, ciężka i zimna. Zdawało się, że noc zgęstniała, że ciemność stała się dotykalną. Zapalono pochodnią, i szliśmy za jej bla-