Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 242.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widok dwóch, — dwóch czystej wody Anglików! Nakoniec! nakoniec! Koło cywilizacyi zaczepiło o nas nareszcie! Tatry otrzymają chrzest sportowo-rycerski! Nakoniec są Anglicy!

I jacy jeszcze! Pokratkowani tak, jakgdyby mieli służyć za warcabnice; w szkockich pończochach, w trzewikach, z krótkiemi fajkami w zębach — słowem Anglicy, jakich przywykliśmy widzieć w Graphic’u lub Illustrated London News. Jeden olbrzym „z iście brytańską flegmą“, jak twierdził dziennikarz, pisujący korespondencye z Londynu w Warszawie, — przyglądał się nam przez monokl, trzymając pod pachą albumy. Drugi, mniejszy, zdawał się szczytem flegmy, lordowskiego spokoju, pychy i „przebiegłości synów Albionu“, jak twierdził tenże sam dziennikarz, który tłomaczył nam też: „że Anglik nie jest wprawdzie tak dumnym, jak Hiszpan, jest jednak zimniejszym od gorącego Francuza“.

Po chwili wahania, jeden z naszych, biegły w rozmowach z cudzoziemcami, podług Ollendorfa, przystąpił do olbrzyma i spytał, jak można najniewyraźniej — po angielsku: — jak mu się nasz kraj podoba?
— It is my country! (to jest mój kraj) — odpowiedział na to z siłą głębokiego przekonania, i dumy „syn Albionu“, wyrzucając drgnieniem powieki monokl z oka.
Zdumienie! Jak to! już zaanektowali? Dwóch ich jest i już mówią tak, jakgdyby ich pancerniki: „Formidable“, „Invincible“ i t. p. potwory, of Her Majesty Navy kołysały się na falach Morskiego Oka!
Już miał wystąpić do walki dziennikarz, biegły w kontrowersach dy-