Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


na klamrach.
Nad nami wiszą skały, po których niewiadomo jak zeszliśmy; za nami zieją paszcze przepaści; wszędzie potrzaskane, potargane, czarne, łomy granitu i płaty wiecznych śniegów w ciasnych i ciemnych szparach żlebów; — na szkarpie trochę mchu rudego i zdziebełka trawy porastają. Zimno i ciemno, bo strona północna, a czarne skały nie odbijają dalekich świateł, zalewających resztę świata leżącego pod nami.
Jesteśmy w pysznym humorze; orkiestra zaczyna grać i przewodnicy na wąskim brzeżku, nad urwiskiem, tańczą swobodnie, objuczeni torbami. Nagle zaczynają krzyczeć przeraźliwie i machać kapeluszami w stronę Mięguszowskiego szczytu. Tam wysoko, na tle nieba, nad samym zrębem spadających prostopadle z nagłością błyskawicy ścian czarnych, widać małą sylwetkę tańczącego górala — czyjś przewodnik, wypatrzył nas i opowiada się towarzyszom gdzieś z pod nieba.
Ze szkarpy ścieżka spada gwałtownie na dół, za łożyskami wód, po-