Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gzemsik, tak, że z niego zostanie tylko plaster — raczej tylko plama na skale“.
To ostatnie zdanie, wypowiedziane tak spokojnym tonem — ta podróż w przepaść skrócona, załatwiona zapomocą zamienienia się w plamę — wszystko to wywoływało jakieś przyjemne, uspakajające wrażenie.
Nie u wszystkich jednak!
Jeden z podróżnych wstał nagle, podszedł do wpatrującego się w dół dowódcy, i mówił mu z podrażnieniem: — „Proszę pana, ja się dziwię, jak pan mógł mnie dać takiego przewodnika! Jakiś chmyza, niedołęga — cóż on mnie pomoże?“
Ledwie odszedł jeden — drugi wstaje, blady jak ściana, żuje wąsy i żałosnym głosem wyrzeka: — „Ja jestem pierwszy raz w takiem położeniu, a pan mi dajesz przewodnika, którego jabym mógł uczyć, jak się chodzi! A tamci panowie, stare taterniki, mają najlepszych! Czy to się godzi? Gdybym ja wiedział, co mnie czeka, tobym wolał zostać na dole — z takim przewodnikiem co dobry może na Kozieńcu, ale nie na takim Bravourtour!“
Nieprawda: Przewodnicy byli tędzy — tylko że i strach był tęgi.
No, ale iść trzeba — więc ruszamy. Po kolei wchodzą na gzemsik turni z prawej strony: — przewodnik, za nim podróżny, i tak na przemiany. Sabale, który mało już widzi, przystawiono dwóch przewodników, ale tak, żeby on o tem nie wiedział, boby się shańbił. — On! dla którego wirchy i przepaście tyle znaczyły, co dla orła!
Droga ma szerokości stopę, często mniej, czasem trochę więcej. Na lewo przepaść, pod obcasami Morskie Oko; — na prawo skała, o którą się można oprzeć, odchylając się od otchłani, — za którą jednak nie można się uczepić ani przytrzymać. Ktoby się tu pośliznął, tego nikt i nic wstrzyma; — bo ten, coby chciał ratować, nie ma żadnego punktu oporu, żadnego przyczepienia. Wpływ przewodników jest tylko czysto moralny. Widok silnych i pewnych nóg białych, które pewnie, zręcznie i zwinnie zestępują przed podróżnym, unosząc się lekko ponad błękitem przepaści, z takim spokojem, jakby szły po wielkiej równinie, — widok ten uspokaja, wzbudza ufność i obniża urok przepaścistości. Więc też guzik na pasie przewodnika świecący z tyłu, jest punktem, na którym chętnie spoczywa oko podróżnika, który woli nie uświadamiać swego położenia i nie zachwycać się takiemi cudami natury, z których patrzą oczy śmierci.
Pierwszych kilkadziesiąt kroków idziemy w milczeniu; słychać tylko