Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okiełznać siły, jak miłość, pod rachunek interesów familijnych — bywają gorsze.
Jakkolwiek na równi ze wszystkimi mężczyznami, górale wyrażają się o kobietach w sposób ubliżający, jak np.: — „Pierwej dzikom świnie naucy tańcyć, niźli babę rozumu.“ Albo: „Po jeden koń ma takom psiom kudłe, co nijak do wody nie kce iść; baba, ta ma tez takom psiom kudłę, co nijak jej nie namówić i nie zjednać.“ Pomimo tych i innych obelg, górale są bardzo lipcy na te same baby, które zresztą nie ustępują mężczyznom pod względem temperamentu.
Cóż się potem dziwić, że zawierane w ten sposób małżeństwa bywają nieszczęśliwe, jak np. jedno, o którem ojciec dziewczyny tak mówił: — „Dzięwcęciu, nie było cternaście lat, pleban nie kciał ślubu dać, tok jom sam dał zięciowi. Ja nie byłek zdrazliwy chłop, a i on tez na zdradzie nie stał; juźci rzekę: — Weź kiej jom kces, z ojca ręki.“ — I ten mąż trzynastoletniej dziewczynki był starym dziadem! Cóż się potem dziwić, że życie to nurtuje nieszczęście albo rozpusta?
Z opowiadań o niezbyt dawnej przeszłości, słynną jest Kacka, kochanka zbójnika Matei, koło której kręciło się wielu gachów. Raz zeszli się we czterech u niej; przyszło w chałupie do bójki, a kiedy jednego z nich dobijano, inny wołał: „Bij! zabij! ja ci go na funty zapłacę!“ — Pozostali przy życiu wyprawili sobie ucztę, i w dzikim szale tańczyli po trupie pokonanego współzawodnika.
To wszystko, co się wie o góralach z ich opowiadań lub obserwacyi, maluje ich jako ludzi o temperamencie gwałtownym, którzy cokolwiek robią, wkładają w to całą, na jaką ich stać, pasyą. Złe czy dobre będą te czyny, jakikolwiek jest ich cel i znaczenie, zawsze widać w tem istotę krańcową, która albo jest rozrzutną do ostatniej nitki, albo skąpą do zamorzenia się głodem; albo zupełnie bezinteresowną — bardzo zresztą rzadko, — albo potwornie chciwą; albo całkowicie wstrzemięźliwą, albo nurzającą się w rozpuście. W ten sposób przeciwstawiają się sobie wszelkie odmiany ludzkich przymiotów.
Górale wogóle nie cierpieli „głodu do pracy,“ jak sami mówią; ale z chwilą, w której się góral wziął do niej, to już jej poty nie popuścił, aż zmógł górę, zrobił tyle, że aż się sam w końcu zdziwił.
O jednym moim znajomym żona mówi: — „O! Jasiek, to nas syćkik naucył pracować, bo sam ta nigdy nic nie robił.“ — Otóż kiedy raz tak tłukł się z towarzyszami po wirchach, lub pił na Kirach w karczmie, a tu