Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Liptak, odrazu porywa flintę Zakopiańca, ten rzuca się także do niej, zaczynają ją sobie wydzierać, ale obadwaj byli równej siły i żaden nie chciał puścić, bo wiedział, że raz puściwszy flintę z garści, natychmiast padłby trupem.

przy kopaniu świstaków.
Trzymają więc za strzelbę i klną sobie do południa, — od południa nogi ich zabolały — usiedli, a flinty nie popuścili. Nareszcie ku wieczorowi przyszedł drugi Zakopianiec, zaraz ściągnął Liptaka ciupagą po plecach, potem go złapali, położyli ręce na skale i rozkwasili mu palce obuchem, w końcu puścili go, mówiąc w drogę: — „Idź ta do swoich z poselstwem od Polaków! powiedz coś u nik widział!“
Te i tym podobne krwawe i dzikie czyny, robiły to, że Zakopiańcy rzadko się spotykali z Liptakami inaczej, niż „z flintą przy zębach“.
W tych stosunkach nie było miejsca na żałość i współczucie; pokonany lub zabity wróg nie budził żadnych innych uczuć, prócz wzgardy i urągania. I dziś jeszcze, najbardziej uspołecznieni z pomiędzy górali śmieją się