Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawaliłek watre wielgom, to się raz grzybietem, to zaś brzukem obracam, pilno grzejem się i popuściło piknie, ten smąd wyciągło. Hej! przy ogniu zratuje się cłowiek godnie.

opowiadanie sabały.
— No, a niedźwiedzie bywają tu ojcze? — pytał ktoś.
— He! Nimas na nik godniejszego miejsca, jako tu. Dolina głęboka, wiater nie mąci, nie zacuwajom. Dy my tu z bratem, z Józkiem, dwok ubili, zaś jednego samek dopadł, hań, jak się idzie ku wodzie.
Zaś było tak: Napirw z Józkiem z Obrochtą chodzili my bez siedem dni, — i nic i nic, — i nie mogli my na jedno sie zgodzić, i juźci rzekę: Skoro ty na mnie nie kces przystać, to i ja na ciebie nie! Dopiro zajdem ku bratu, ku Józkowi, — na pile rzeze: — Pójdź! — Ze cemu byk nie