Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze nam się idzie, dobrze nam się idzie, droga gładka, to się dobrze lace!
Schodząc coraz niżej, natrafiamy na źródła, sączące się z pomiędzy kęp porosłych borówkami i kamieni, pokrytych grubą warstwą mchu wilgotnego. Rzadkie krzaki kosówki czernią się gdzieniegdzie, a ponad niemi ogromne, białe pnie martwych smereków wznoszą się wysoko, nastroszone grubemi, krótkiemi gałęźmi, oblazłemi z kory.

opuszczony szałas.
Wchodzimy na małe szałasisko, potrząśnięte łupanicami granitowemi, tonącemi w bujnej, jaskrawej zieloności końskiego szczawiu, który zwartą gęstwą ściele się dokoła szałasu w ruinie. Dach ze świerkowej kory, w połowie zerwany, ściany czarne opierają się o pnie świerkowe, ciemne wnętrze zieje wilgocią, wznoszącą się ze śliskiego mokradła, w które się zamieniło klepisko. Dawno tu już nikt nie pasie, gdyż te obszary, jak mówią górale, należą do „młodego cysarza“; są to „kralewskie polowania“ stojące pustkami.
Szałas ten, pod ścianą lasu, nęci znużonych podróżnych, i postana-