Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 151.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

galny wśród szarego otoczenia skał, juhas. Biegnie, on ze swoim kierdelem, żeby się zbliżyć do muzyki, której ciche tony doleciały go gdzieś dumającego na wyżynach.

Dopadł widać do miejsca, gdzie dźwięki dochodzą wyraźnie, gdyż na wystającym brzeżku skały rzuca się w taniec, potrząsając kapeluszem i wykrzykując dziko.

Nasi przewodnicy już z torbami na plecach przygotowani do drogi, puszczają się drobnego, śpiewając:

Śtyry kozy, piąty cap,
Kto wyskocy, będzie chłop...

i odkrzykują miotającemu się juhasowi, koło którego tłoczyło się białe stado.
Kiedyśmy jeszcze spoczywali, mijały nas rozmaite towarzystwa podróżnych, dążące na Zawrat. Przeszła i właścicielka pomarańczowego szalu, pilnie obserwowana przez wielu z nas z powodu białych rąbków spódniczek i nóg zgrabnych i silnych, wspinających się lekko z głazów na głazy.
Ruszyliśmy rozdołem, zasypanym piargiem, wśród którego leżały małe płaty śniegu, topniejące zwolna w spadających dokoła kroplach wody.
Przed nami, w górę, szedł skalny kurytarz, między dwiema czarnemi ścianami granitu.
W górze widniał biały płatek śniegu; ponad nim czerniła się skała i małe sylwetki podróżnych na tle jasnego nieba.