Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnemu już „karkołomnem;“ jak głód i pragnienie, upał lub zimny nieraz przeszywający wiatr nie zmiejszy uroku tych majestatycznych obrazów, — tak samo wadliwość konstrukcyi owej (Sabały) gęśli, jej ton ostry i zbyt przenikliwy nie zatrze głębokiego wrażenia melancholijnej, ale bujnej pieśni dawnych „zbójników,“ lub ochoczej, skocznej lubo nieco wrzaskliwej melodyi nawpół dzikich juhasów.“
Podczas kiedy w opowiadaniach innych taterników ciągle widać „przepaść niebezpieczną“ grającą na duszy wędrowca choćby lekkim strachem, kiedy wrażenie tego „niebezpieczeństwa“ opowiadający sili się udzielić czytelnikowi, a częściej przed nim ukryć, — w opowiadaniu prof. Chałubińskiego ponad „otchłanią“ unosi się łagodny, spokojny uśmiech i dobroduszny humor. Zajęty obserwowaniem tej natury, pochłonięty przez wrażenia, nie odczuwa on ani niebezpieczeństw, ani trudów, ani niedostatku.
Cuda też opowiadają w Tatrach o jego wytrwałości, o jakimś stanie dziwnego podniecenia, w którym nie jedząc nic, kiedy już cała czereda górali padała ze znużenia, on jeszcze przed zapadnięciem nocy wdzierał sie gdzieś na najniedostępniejsze szczyty.
On się poprostu zapamiętywał wśród tego dziwnego górskiego świata: „Obecna chwila nie troszczy nas wcale, i to właśnie tłómaczy dotykalny i zbawienny wpływ takich wycieczek na zmęczony lub stroskany umysł,“ — mówi on, odkrywając jedne ze stron swego stosunku do natury...
W rozmowach górali ciągle występuje: „p. prefesor.“ Sabała mówi o nim: „Jego wielkość pan wielkomozny;“ inni co chwila mówią: „jakeśmy śli z p. prefesorem bez Polski Grzebień,“ „na Gerlach,“ na „Wysokom,“ — i tak dalej przez całe Tatry ze wschodu na zachód, z północy na południe, i z poziomu na zenit...
Niema zresztą w Zakopanem takiej dobrej sprawy, któraby nie była przez niego zapoczątkowaną lub przeprowadzoną.
Cały dzisiejszy sposób podróżowania po górach jest takim, jakim go stworzył prof. Chałubiński; sposób bycia i życia, drogi, któremi się chodzi, hygiena podróżnych, wszystko to się wzoruje na modłę jego wycieczek.
Przewodnik tatrzański, ten tak oryginalny i sympatyczny w stosunkach z podróżnym człowiek, o ile z jednej strony miał w sobie wrodzone, rasowe przymioty, o tyle też z drugiej strony jest typem urobionym przez prof. Chałubińskiego. On, z dzikich koziarzy, kłusowników, „zbójnikowatych chłopów,“ porobił tych opiekunów starannych, te niańki prawdziwe, którym z zupełnym spokojem i ufnością powierza się każdy turysta.