Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod korzeniami świerków, pod skrzyżalami, odłamami skał. Śmierć także, czasem, ukazuje się, jako bielućka kotka albo bielućka, wysoka baba.
Lecz nie samo złe, nie same wrogi pasterzy zamieszkują ten świat górski, nigdy nie przeznany i tajemniczy. Jest i takie coś, co jest grzecne i przyjazne dla ludzi.

„Miałek dziadka, co bacował, bogobojny cłek był, Boga za Boga miał, jużci, miał na upłazie halom, nad Kościeliskom. I, co się nie zrobiło, zajęło mu coś te owce, przyndzie wiecór zajmie, a na świtanie do dojenia som wsyćkie, i straśnie dobrze doiło, zaś kiej z temi owcami sło, to śpiewało:

Ani ja portecek. ani ja cuzecki,
Kiej se musem paść te cudze owiecki.

„Wynosili mu séra, zętycy, toz to, zętyce piło, hej! piło, a i sér tez jadło. No, i dobrze nie bardzo, — co nie uradzili: trza mu odzienie usyć, ze tak dobrze pasie, i usyli mu i wynieśli to odzienie, ale mu już wypłacili tem i posło z płacem. Mozeby jesce pasło, ale bez to odzienie odesło, i owce porzuciło, i nie było przy nik. I nie wiem, coby zaś ono być miało, cy to nieboscyk pokutował, abo duk, to musiał być towarzysa dziadka, hej!“
Tak mówił Sabała o dobrym duchu, pokutującym na hali.
W pustce i samotności, z jarów, z lasów ciemnych, z dziur skalnych, i dzikich wirchów, wstaje ten świat bajeczny, i marzy się zapatrzonemu w dal chłopakowi. Z wysokości, na której stoi, widzi on głębie dolin, dalekie dziedziny, polany zamieszkane, drobne chałupki, — marzy się życie w „dziedzinie“, przypominają się dziewczyny... porywają go tęsknoty i żądze... Juhasi on na owczarskim szałasie, gdzie nie ma juhasek, tylko stary baca jego i towarzysze owczarze i honielnik, siedzą otoczeni pustaciami, i trudnemi do przebycia drogami, — za skalnym progiem, jak za murem klasztornym.
Dobył jesionowej piszczałki i piska... Po drugiej stronie jaru, oddzielony wielkiemi przepaściami, cap dziki, samotny, jak on, skacze ze skały na skałę po nad płatem śniegu, — staje, i potrząsając uszami, przygląda się chłopakowi.
Nagle, dziki, przeciągły wrzask rozdarł ciszę i rozbił się tysiącem ech po skałach. Chłop zbiera kierdel, i wszystko: owce, pies i juhas lecą w dół, skacząc z upłazu na upłaz, z kamienia na kamień. To gdzieś z dru-