Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu znowu, wystawia naprzód pierś atletyczną, i wyzywająco patrzy na góry, jeden z tych, o których Sabała mówi: „Kaby takich dziesięci nabrać, toby ta mątu na świecie narobili...“.

Niesie się on przed wirchy i hale, napełniając je wrzawą swego hulaszczego temperamentu; otoczony bandą przewodników, muzyką góralską; tańczy po szałasach, łapie, co najmniej, całusy juhaskom; nie patrzy, nie obserwuje, bawi się sam i bawi innych, budząc w góralach niekłamany zapał swoją postawą, siłą, energią, wytrzymałością, odwagą, jak niemniej ilością rozrzucanych guldenów.
Starych, taterników poznać można po wytartych i zczerniałych serdakach, spokojnym wyglądzie, butach znoszonych, łatanych, jak również po braku wszelkich gratów, któremi się zwykli obwieszać turyści. Znają oni tu każdą szczerbkę, każdą perć, każdy wirch, wiedzą gdzie, kędy i jak długo dokąd się idzie, i z nałogowym spokojem, lub stale podnieconem zamiłowaniem włóczą się po szczytach. Mają swoich przewodników, którzy chodząc z nimi wielokroć, znają wszystkie ich narowy, potrzeby, upodobania — są już tak do nich dopasowani, jak te stare buty do nogi, jak wytarta na skałach ciupaga do ich ręki.

Obok nich młodzi, ze świeżym zapałem, często przebrani po góralsku, obwieszeni tórbkami, flaszkami, aneroidami, pędzą lekkomyślnie i naoślep w góry. Są też często utrapieniem przewodników, którzy o nich mówią mniej więcej w ten sposób: „Gawiedź młoda, plugace, kopowe psy, przeklęte dyabły!“

Gdzieindziej znów samotny, bez przewodnika, z puszką na rośliny, bo-