Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 244.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łagodnie, usiąść na wygodnem siedzeniu. Ktoś krzyknął avanti! i cicho wypłynęła gondola na Canale Grande.
Cała drżała w jakimś dziwnym niepokoju.
— Dokąd jedziemy?
— Nie bój się, ja miasto znam. — Bielecki schwycił ją za rękę. — Dopóki jesteś ze mną, niczego się bać nie potrzebujesz.
Z Canale Grande popłynęli wkrótce w boczne, wązkie, ciemne kanały. W głuchej ciszy raz po raz tylko odzywały się nawoływania gondolierów na zakrętach, słychać było delikatny plusk wiosła, uderzającego miarowo o wodę — znowu nawoływania przy wymijaniu się z jedną, potem drugą gondolą z kołyszącemi się cieniami gondolierów. Łusię zbiegł zimny dreszcz.
Miała wrażenie, że tu w mrokach nocy trupy wywożą, by za dnia żywych nie straszyć.
Wreszcie na rogu elektryczna lampa.
— To pewno hotel — pomyślała.
— Hotel? — pytała Bieleckiego.
— Tak.
W drzwiach stał portyer.
— Wszystko zajęte.
Łusi na płacz się zbierało. Coraz większe znużenie ją ogarniało. Słyszała, jak Bielecki zamienił kilka zdań z portyerem i gondola popłynęła dalej.