Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 233.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jesteś w stanie posłuchać mężczyznę, gdy mówi uczciwie?
Rozśmiała się.
— To jeszcze mnie nie znasz?
— Uczciwości męzkiej kobieta zwykle nie znosi.
— Tysiąc cetnarów uczciwości twojej możesz przede mną wyładować, a jeszcze będę zdumiona, że tak mało i skąpo.
— To dobrze — zgaś świecę — patrząc na twoją nagą piękność, jasno myśleć nie mogę.
Zgasiła świecę.
— Więc — no, chodź bliżej, będziemy mówili po cichu: od pierwszej chwili, kiedy mnie ujrzałaś, nie wiedząc jeszcze, kto ja jestem, co pomyślałaś?
— Nic! Podobała mi się twoja twarz, twoje oczy, wlepione w Łusię, a widziałam, że były złe i o miliony mil od niej odbieżałe...
— I co dalej?
— Widziałam, jakeś się zaśmiał. Ktoś gwałtownie i namiętnie na ciebie nacierał, a tyś się tylko śmiał. Twój śmiech mnie... no? jakby to nazwać? pokonał mnie. Mogłabym się twoim śmiechem rozśmiać, ja go mam w sobie...
— Mów dalej!
— Dalej? — schwyciła go za ramię, położyła się na nim. — Powiedziałam sobie, że zajmę miejsce Łusi.