Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A skąd wiesz, że wtedy do ciebie przyjadę?
Uśmiechnęła się tajemniczo.
— My przynależymy do siebie — może ci to nie na rękę — ja nie jestem tak głupią, by cię chcieć do siebie przykuć. O! jednym, szerokim giestem pozbyłbyś się mnie, anibym się nie spodziała kiedy... o nie! Przez głowę mi nie przeszło, by się do ciebie przyczepić...
— Zdumiewająca artystka — pomyślał Bielecki.
— Ale, ale zatęskniłam za tobą, a ja nigdy za nikim nie tęskniłam, i zapragnęłam cię mieć — jakeś to powiedział? Do pierwszego brzasku?... A, teraz wiesz wszystko — więcej naga, jak ci się pokazałam, pokazać ci się nie mogę.
Mrok zapadał.
— Napijesz się herbaty?
— Nie!
— Gorące mieszkanie, prawda? — zapytała, — ale mówiłam ci już, że w afrykańskich upałach nie byłoby mi jeszcze dosyć ciepło.
— Ale może pozwolisz zrzucić marynarkę przynajmniej? — pytał z uśmiechem.
— Poczekaj!
Ściągnęła z niego marynarkę i kamizelkę — siedli na kanapie. Wsunęła rękę za jego koszulę.
— Gładkie i piękne masz ciało — szepnęła mu do ucha.