Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 196.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cesia dumna i promieniejąca kłaniała się na wszystkie strony.
— Och! jakie to mdłe picie ten szampan! Chrześniak daj nam wódki.
Chrześniak zawinął się w jednej chwili i przyniósł na tacy wódki.
— Żbik! Miecia! — Komenderowała Cesia.
Żbik siadł do fortepianu i zagrał macziczę.
Cesia pochwyciła Miecią:
— Takiej macziczy w Paryżu nie zobaczysz, — zaśmiała się Bieleckiemu w twarz.
I rzeczywiście Bielecki, choć był w Paryżu, takiej macziczy nie widział.
Te pierwsze, banalne ruchy — głupstwo! ale nagle... Cesi twarz zaczęła się rozpalać, ramiona nabierać jakiejś giętkości i siły stali, zdawała się zapominać, że ktoś na nią patrzy, przyciskała do siebie delikatną Miecię, łamała ją, jak gibką trzcinę, to znów wtulała ją między swe nogi, przechylała się nad nią całym ciężarem tułowia, znowu podrzucała na siebie, tarły się z miłosną rozkoszą o siebie, odrzucały, przygarniały — gibkie członki nóg i ramion zdawały się nierozerwalnie splatać, i znowu rozluźniać i z większem jeszcze pragnieniem się z sobą sprzęgać...
Zapanowała cisza w pokoju.
Łusia patrzyła, oparta o ramię Karskiej, ale w oczach jej się ćmiło, widziała wszystko, jak