Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na chwilę mogła się ośmielić, robić mu jakieś przeszkody na jego drodze?!
Zerwała się, podeszła do niego, odciągnęła go na bok — wspięła się na palcach do jego ucha — i z drżącą rozkoszą szeptała:
— Mój mężu!
Spojrzał na nią zdziwiony; zaskoczyło go to, ale tylko na błysk sekundy:
— Moja jedyna ty!
— Powiedz mi żono!
— Żono!
— Raz jeszcze —
— Żono, żono, żono, — powtarzał jej do ucha i pocałował ją w błyszczące, czarne włosy.
Poprzez jej ramię spojrzał w stronę Karskiej:
Siedziała na kanapie, przechylona naprzód, w ręku, opartym łokciem na kolanie, trzymała kieliszek szampana, ustami dotykała brzeżku szkła, a oczy, uśmiechnięte — szyderczo? — nie wiedział dobrze — były w nich wlepione.
Bystrzej jeszcze spojrzał.
Nie! to było spojrzenie porozumiewawcze, — spojrzenie? ostroga raczej.
— Chodź na chwilkę do nas — Łusia pociągnęła go na kanapę i siadła obok Karskiej.
— Nalej! — trzymała próżny kieliszek w ręku. — Ach! jak to dobrze, że cię namówiłam, żebyśmy tu przyszli — dawno już nie było tak wesoło.