Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, że coś się w nim rozsprzęga, zrywa z zbyt silnego napięcia, a drugą śledził czujną, zimną uwagą wrażenie, jakie na Łucyi wywiera.
Wreszcie zatryumfował. Wprawdzie już od kilku dni zauważył w Łucyi coraz większe zajęcie się tem, co mówił. Z coraz większą ciekawością patrzyła na niego, zdawała się brać gorący udział w jego wytężonej, bolesnej niemal pracy. Ale nigdy jednem słowem nie zdradziła się przed nim, co myśli.
Tego wieczoru jednakowoż nie mogła się już dłużej powstrzymać. Bo też nigdy jeszcze nie wytężył tak swego mózgu. Rozbudził wszystkie zapasy jego sił, z ciemni podświadomości przychodziły mu nowe, których jeszcze nie znał, nie przeczuwał nawet, do pomocy. Jęły się tworzyć związki rzeczy najodleglejszych, takich, które na jawie w żadnym z sobą połączeniu nie stoją. Banalna jakaś codzienność nabierała w nowem oświetleniu całkiem innej wartości, drobna na pozór, nikła rzecz — wyrastała do kosmicznych wymiarów, a zwykły, utarty frazes przetwarzał się w głęboki symbol rzeczy wiecznej i niezmiennej.
W rozpaczliwem napięciu woli zdołał przerwać na chwilę gęstą mgłę, która mu zasłaniała dalekie widnokręgi, twórcy tylko znane, i na jedną chwilę stał się tym, co tajemne znaki tłomaczy, kamienie ożywia, a snom i wi-