Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego silną głowę, bo nikt go jeszcze nawet zamroczonym nie widział; ale tego, by mógł nagle wziąść aż dwie pierwsze nagrody na bardzo poważnym konkursie, tego nikt nie przeczuwał.
Uczuł zaniepokojenie. Zdawało mu się, że wszyscy na ucho sobie szepczą, iż Górskiego okradł, że jest to już głośną tajemnicą, że te wszystkie pochwalne hymny; to na jego cześć wrzody, nabrane jadowitym plugiem: lada chwila pęknąć mogą, a wtedy wszystko wyjdzie na jaw... Śledził podstępnie Łucyę na każdym kroku, zamykał ją prawie w domu, stronił, jak mógł od ludzi; reporterów, którzy się gwałtem do niego cisnęli, zbywał półgębkiem, albo szorstką odprawą, żeby mu raz wreszcie do stokroć tysięcy dyabłów dali spokój; w kółku swych nieodłącznych trabantów całkiem się nie pokazywał; do kawiarni chodził ukradkiem, wycinał sumiennie wszystko, co o nim pisano i przynosił Łucyi.
Wtedy siadał naprzeciw niej i z natężoną uwagą śledził jej twarz. Ale ani jednym ruchem nie zdradziła, co się w niej dzieje. Żeby jedno drgnięcie, jeden figlarny błysk ironicznego śmiechu w oczach, jedno chociaż zacięcie kącików ust, ale nic, zgoła nic. Tylko kamienna skupiona uwaga.
Cóżby u dyabła miało to znaczyć? Czyżby istotnie miała uwierzyć, że te dwa nagrodzone