Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Moje! — krzyknął tłumionym głosem.
— Oszalałeś?
— Jeżeli ci mówię, że moje, to moje — rozumiesz? Nie doprowadzaj mnie do ostateczności.
— Ani mi to przez głowę nie przeszło. Tylko teraz, jak te telegramy nadeszły — wiedziałam, co w nich stoi — i wtedy poczęłam rozważać — całe parę godzin nad tem myślałam... Ty nie możesz twego nazwiska kłaść pod obcą pracę, to — to proste złodziejstwo...
Stanął naprzeciw niej szyderczo, wyzywająco:
— Co ciebie to obchodzi, co ja z mojem nazwiskiem zrobię, lub czy jestem złodziejem, lub nie?
— Nic a nic — ale niestety wiem o wszystkiem i nie chcę, nie mogę być wspólnikiem twego... twego... nie chcę nazwać właściwem mianem tego, co robisz.
— Słuchaj, jak jeszcze raz się odważysz w ten sposób do mnie przemawiać, to, to... — zaciskał pięście.
— To co? — Zerwała się z kanapy. Bosa, w spodniczce, w koszuli, która jej głęboko na piersi spadała.
Gwałtownym ruchem wciągnęła koszulę na ramiona.
— To co? — powtórzyła.