Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Roześmiał się znowu.
Przymrużyła oczy i spojrzała na niego figlarnie.
— Chciałbyś na gwałt rozwiać piękną legendę o sobie. Zdaje mi się, że ci zależy na tem, bym o tobie myślała, jak o innych.
— A jak?
— Jak o zwykłem samczem pospólstwie.
— Doskonaleś to powiedziała...
— A mnie nie tak łatwo w pole wywieść. Tyś jednym z najpiękniejszych okazów łotra, jakiego widziałam: słodki, przylepny, przebiegły łotr... Dlatego tak gwałtownie pragnęłam cię poznać — gotowam ci nawet wyznanie miłości zrobić, ale jeszcze nie dziś... Nie masz wyobrażenia, jaką przyjemność mi sprawiało, gdym cię raz przez całą godzinę obserwowała, jakeś w twoją pajęczą siatkę zwabiał jakąś młodą dziewczynę. To było chef d’oeuvre sztuki uwodzenia... Jak nieśmiało nasamprzód do ciebie podeszła, z jakim spokojem, szacunkiem, a równocześnie lekkim odcieniem zażyłości wplątałeś ją w rozmowę... z jaką natężoną uwagą słuchałeś jej nieśmiałych jeszcze słów, jak przyjaźnie, po bratersku posadzałeś ją na drabinę, prowadzącą na twoje zawrotne szczyty. Ani nie wiedziała kiedy, nie spostrzegła się, a już przysięgała na wszystko, coś jej powiedział, powtarzała twoje myśli i słowa — nie