Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciało zagarnąć, a gdym je już w palcach uczuła, musiałam drapać — to moje zboczenie... Niedawno widziałam w jakiejś nocnej kawiarni młodego człowieka, który się przysiadł do bardzo przystojnej dziewczyny — ot takiej, którą »porządne« — to słowo wymówiła z nieskończoną pogardą — porządne towarzystwo... pogardza. Nic od niej nie chciał, prosił tylko, by pozwoliła się szczypać, za każde uszczypnięcie płacił trzy ruble. W przeciągu godziny zarobiła biedna ofiara coś 50 rubli. Z dumą pokazywała sine ramiona, tak uczciwie nigdy jeszcze nie zarobiła.
— A gdzież to było?
— W kawiarni Koka.
Spojrzał na nią zdumiony.
— Jakto?
Zaśmiała się na cały głos.
— Słyszałam, że pan jest bohaterem najwięcej rozpustnej bohemy, a zdziwienie pańskie mogłoby przynieść zaszczyt nawet mniej cnotliwemu obywatelowi. — No, uspokójże się pan — nie należę do pół-światka, który się tam zbiera, ale lubię na to wszystko popatrzeć, z blizka się przyjrzeć — czemużby nie? Nie potrzebuję siebie na tem targowisku sprzedawać, więc tem większą, bo bezinteresowną przyjemność mi sprawia to gapienie się.
— Cóż u dyabła, kto ona właściwie jest? —