Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To wszystko kotłowało w jego mózgu czystego, naiwnego dziecka, zamącało i zamulało przezrocze jego duszy.
Nie umiał się maskować i posowiał.
Ona? Pal ją pies, co go ona obchodziła — ale on — on... nie! stanowczo się pomylił, w jego oczach odbiły się jej oczy złe i to wszystko — odetchnął... Wpatrywał się ukradkiem w Bieleckiego...
Pomylił się, stanowczo się pomylił — te jasne, dobre, rozumne oczy... przejrzała się w nich, jej zła dusza, jak w pięknem zwierciedle szpetna twarz — i to wszystko.
Uczuł nagle jakąś gwałtowną, nieprzezwyciężalną nienawiść ku tej kobiecie, nagłą, piorunującą, jak u pierwotnego człowieka. Zrozumiał, że tę nienawiść do niej już dawno nieświadomie w sobie nosił, że nie sposób mu dłużej wytrzymać w jej towarzystwie: nie wiedział, co z sobą począć, jak się wykręcić, a nagle znalazł upust w przeciągłym, nerwowym śmiechu.
— Psiakrew, upiłem się.
— Prześpij się, to ci dobrze zrobi. — Bielecki wstał, wyprostował się, jakby się ocknął.
I Karska wstała.
— Pan nie pijany, tylko bardzo znużony... No, ale kiedy mam panu pozować do nowego portretu?