Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzyj na jego uśmiech — czem ty jesteś wobec niego? — jakimś jadowitym, obrzydliwym padalcem, oślizgłym płazem, który się kurczy i skręca w marnej, złej niemocy, gdy się go stopą nastąpi.
— Milcz! — Syk jego zdawał się mieć moc piekielnego wrzasku, i istotnie zdawało mu się, że wrzasnął, bo nagle się przeląkł i obejrzał trwożnie za siebie.
Nie zważała na niego. Siadła na krawędzi łóżka, pochyliła się nad trupem, patrzyła długo w zastygłą, uśmiechniętą twarz Górskiego i nagle odwróciła się do Bieleckiego.
Stał, jak wryty, z twarzy jego ściekał zimny pot.
— Na cóż ty jeszcze czekasz? Boisz się o policyę? Poco to głupie kłamstwo? O jego manuskrypty ci chodzi: tam są — wszystko przed śmiercią uporządkował — to wszystko tobie w puściźnie zostawił.
Bielecki nie patrzył na nią, oczy jego latały, jakby szukały jakiegoś punktu oparcia; nagle wyprężył się, odetchnął.
— No widzisz — widzisz — już teraz po ludzku wyglądasz. To teraz nie trać czasu — tu może rzeczywiście niezadługo przyjść policya, za godzinę dom się rozbudzi — potem wszystko opieczętują i — wszystko przepadnie.