Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szarpnęła ręką, wyrwała się z żelaznego uścisku.
— Precz ty stąd, bo zacznę na cały głos krzyczeć, cały dom zwołam.
Zląkł się. Twarz jego skurczyła się, ręce drżały, usta się otwierały i znowu niepomiernie zaciskały w cieniutkim, wązkim pasku. A w oczach zmagały się pragnienie zemsty i bezsiła, dzikie, zwierzęce błyski jarzyły się w tych dyszących oczach.
— Ha, ha, ha! — śmiała się cicho i bliżej jeszcze podeszła ku niemu. — Teraz się ciebie nie boję. No — no! ciśnij piorunem — zabrakło ci ich? Spróbuj mnie teraz sponiewierać, rzuć mnie teraz o ziemię, stratuj, wepchnij gdzieś w kąt. Spróbujże teraz, bohaterze, tu, tu... On — pokazała na Górskiego — on umarł, on trup, on nie mógłby się za mną ująć, a ty, marny tchórzu, wobec trupa odważyłbyś się mnie dotknąć?
— Waryatko wściekła, nie rozumiesz, że tu za chwilę policya nadejdzie? — syczał z wściekłością, której już pohamować nie mógł.
Oparła się o ścianę i przypatrywała mu się z szyderczą ciekawością.
— Coś ty taki rozjuszony!? Ach, jak paskudnie i jak obrzydliwie teraz wyglądasz! Jak jakiś dziki, rozbestwiony zwierz. Spojrzyj tam na niego — patrz, jaki on piękny, spoj-