Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jezus Marya! — dyszała — co ty chcesz robić?
— Co ja chcę robić?
Spojrzał na nią zniecierpliwiony, ale w tej chwili się opanował.
— Słuchaj, Łusiu, możesz w tej chwili mnie opuścić, albo, jeżeli chcesz tu pozostać, to bądź spokojna. Ja do siebie przynależę, i nikt, nawet ty, ani na sekundę nie wpłynie na to, co ja zrobić postanowiłem. Tu masz klucze od domu — otworzył drzwi — tędy wyjść możesz — a teraz daj mi spokój.
Opadła na łóżko, widziała, jak coś pisał, kładł papier do koperty, wstał od biurka, popatrzył na nią:
— Chodź bliżej... tak! tu usiądź, jeszcze chwila czasu. Szkoda, żem cię tu zaprosił, trudno mi się z tobą rozstać...
Wyciągnął rękę po szklankę, ale ręka jakby zdrętwiała, zamarła na krawędzi stołu.
Tylko oczy załopotały niespokojnie, wpiły się w nią głęboko.
— Tylko nie krzycz — szeptał — na nic się to nie zda, to piorunem działa. Nie krzycz! milcz! on, Bielecki, tu zaraz przyjdzie...
Schwycił za kieliszek, wypił go duszkiem do dna, zerwał się szybko i rzucił się na łóżko.
Zrobiła ruch, jakby się ku niemu rzucić chciała; otworzyła usta, jakby do jakiegoś