Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Schwyciła głowę w obiedwie dłonie.
— Och, och! za rychło się obudziłam. Trzeba mi było tak spodleć, tak upaść, by nic już nie czuć, nie byłoby tego piekła we mnie... upić się, upić tak, by o niczem nie myśleć — tak się zaprzepaścić, by coraz haniebniejszy upadek rozkoszą mi się stawał...
Podniosła głowę i ujrzała Górskiego.
— Panie — chciała go chwycić za ręce i nagle umilkła.
Oczy Górskiego patrzyły przed siebie, ale były całkiem zagasłe i jak ślepe. Twarz śmiertelnie blada i tak w sobie skupiona, że wydawała się być upiorną wizyą. Cała postać jakby stężała w nieludzkiem jakiemś napięciu, jakby zastygła w kataleptycznym stanie.
Łucya patrzyła na niego przerażona, chciała na niego zawołać, ale głos zamarł w jej krtani, a ręka, którą ku niemu wyciągnęła, leżała obezwładniona na stole.
Tylko jakiś ciemny huragan myśli przewalał się przez jej głowę.
Trwało to długą chwilę — wreszcie lekki skurcz przebiegł przez skamieniałą twarz, w oczach załopotało życie. Górski spojrzał na nią, przetarł czoło, jakby sobie coś z trudem przypomniał.
— Przeraziłem panią, jak widzę. To nic, nic, już przeszło.