Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jej z jakiejś dalekiej gwiazdy przypatrywał.
— Niech pani nie płacze. Po co? na co? Przecież to wszystko takie głupie, nędzne, małe, i wie pani, niech pani wybaczy, ale mnie żaden płacz nie wzrusza... Nad czem pani płacze? Zwichnięte życie? Ha, ha, ha! — jakie to śmieszne! Przecież życie to tylko głupie, idyotyczne preludyum... — urwał, nie chciał o swej głębokiej tajemnicy mówić.
— Panią wielka piękność oczekuje, trzeba tylko do niej dojrzeć... Nie płacz pani, dajmy temu spokój...
Ucichła.
Szli długo obok siebie w milczeniu.
— Panie, panie — szepnęła błagalnie.
— Mów mi ty.
— Nie mogę, jesteś zbyt dla mnie wielki i święty...
— Jeszcze nie.
— Panie!
— Cicho, cicho...
Górski zasłuchał się w siebie.
Nagle zmiarkował, że szła pokorna i wystraszona kilka kroków za nim.
— Chodź tu ze mną.
Wziął jej rękę i wsunął pod swoje ramię.
— A jednak nie zdołał mi duszy zniszczyć — mówiła szybko i namiętnie. — Wszystkiemi si-