Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co, co? co pan chciał powiedzieć? — pytała z gorączkowym niepokojem.
Ocknął się.
— A prawda, mam parę godzin czasu, teraz mi już nic nie przeszkadza, ani przeszkodzić nie może, wszystkie moje sprawy załatwione, jestem całkiem swobodny, do odejścia pociągu jeszcze parę godzin czasu.
— To pan wyjeżdża?
— A tak, wyjeżdżam, droga pani. Ale pocóż tak to wszystko ceremonialnie? Mówiliśmy sobie przecież ty — kiedy to było? — prawda, przed rokiem... a, a — coraz jaśniej sobie przypominam — aha! poznałem cię w towarzystwie Bieleckiego — tak, to wtedy było — spoili cię — nie, fałszywie się wyraziłem — Bielecki miał dobre zamiary względem ciebie — kształcił cię, otwierał ci nowe horyzonty, zeskrobywał z ciebie małomieszczańską skórę, włosy kazał ci krótko obciąć, papierosa kładł ci w usta i lał wódkę w ciebie i rozkładać ci się kazał, byś w królewskim bezwstydzie piękność twej nagości...
— Milcz pan!
— He, he!... Cóż się pani tak oburza, przecież Bielecki...
— Nikczemny łotr! — zgrzytnęła zębami i nagle wybuchła spazmatycznym płaczem.
Spojrzał na nią cicho i spokojnie, jakby