Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 026.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyższający, mógłbyś mnie żywcem spalić. Aha, uśmiecha ci się ta myśl? nie? nie?
Bielecki się uśmiechnął, ale tylko usta jego wykrzywił grymas, w oczach przyczaiło się wytężone rozważanie.
— Istotnie pomysł, godzien twej twórczej fantazyi, ale coby mnie z tego przyszło? Nie zdążyłbym przez ulicę przejść...
— Mylisz się — przerwał namiętnie Górski — gospodarza, który naprzeciw w tej kamienicy mieszka, niema przeważnie w domu, lokatorzy na pierwszem i drugiem piętrze, to robotnicy, którzy się kładą z kurami spać, a stajenny, który śpi przy koniach, obok tej szopy z sianem, przeważnie siedzi w knajpie do późna w nocy; zaczemby ogień spostrzeżono, ty możesz już być na drugim końcu miasta...
Bielecki wstał zwolna.
— Dosyć tych bredni, mój kochany Jerzy, teraz muszę iść...
Górski zagrodził mu drogę.
— Dlaczego mnie chcesz opuszczać?... ale masz słuszność. Mogłeś się na mnie obrazić... Och, jaki ja roztargniony i niepoczytalny! Jak ja mogłem ci radzić, byś razem ze mną i moje papiery popalił! Więc słuchaj, weź to wszystko sobie, albo ja ci prześlę przez posłańca, no a potem dopiero...