Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nokla brak, a będziesz wyglądał, jak najsilniejsza podpora naszej literatury.
Bielecki wstał.
— Słuchaj Górski — gdybym nie był tak do ciebie przywiązany, jak jestem, dawnobym już stąd wyszedł. Twoje papiery dyablo mało mnie obchodzą. W tym całym chaosie sam geniusz nie mógłby się połapać. Żadnych ambicyi pisarskich nie mam, nie chcę być ani jednym z »naszych«, ani jednym z »wielkich«. Jeżeli, jak powiadasz, zabijałem w tobie wiarę w twój talent, to czyniłem to, by cię bronić przed śmiesznością, a teraz daj mi spokój; rozumiesz?
Górski patrzył nań chwilę. Cały wydawał się niezmiernie zadziwiony.
— Ale czemuż ty się srożysz, jedyny mój dobroczyńco? Ty nie wiesz sam, ile ja ci zawdzięczam, nie rozumiesz, jak ci jestem zobowiązany, żeś mnie bronił przed śmiesznością. Był czas, kiedym się rzeczywiście chciał ośmieszać, a tyś nie dopuścił do tego... Ty jesteś silny, mocny, masz władzę i mir: jak ty komuś drogę groźbą ośmieszenia się zagrodzisz, to jakby waryatowi przed nosem niebosiężny mur wystawić, by na ulicę nie wyleciał...
Górski nagle opadł i ziewał.
— Słuchaj, o czem innem pogadamy. Wymłóciliśmy głupie plewy, wróćmy do rzeczy