Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

warto zresztą, nie warto — to wszystko chore brednie...
— Może cię męczę? — przemówił po chwili Górski z jakąś pokorną tkliwością.
— Bynajmniej, miałem dosyć czasu przyzwyczaić się do twego niepoczytalnego gadania.
— Niepoczytalne gadanie?
— No oczywiście... Nie pierwszy raz to słyszę i nie pierwszy ty, który na tę manię chorujesz. Znałem raz malarza, który mnie z swej pracowni wyrzucił, bo mu się zdawało, że ja chcę podchwycić tajemnice jego sposobu malowania, a ja przecież malarzem nie jestem...
— Ciekawe, ciekawe... i wyrzucił cię?
— Ordynarniej, niż ty nawet.
— To bardzo ciekawe... Pewnie, jako malarz, nic nie był wart?
— Zaledwie był dyletantem...
— No widzisz, to tak, jak ja — całkiem, jak ja... Grafomanem jestem, na szczęście takim bez wszelkiej ambicyi, bez pragnień zostania drukowanym — zerwał się nagle, przymrużył oczy i szepnął złośliwie:
— A mimo wszystko robię cię jedynym moim spadkobiercą, te wszystkie papiery możesz sprzedać na funty, a może coś będziesz mógł zużyć, w każdym razie... Ha, ha, nie zauważyłem, że masz nowy garnitur na sobie i śnieżno białą bieliznę, tylko ci jeszcze mo-