Strona:PL Stanisław Korab Brzozowski - Nim serce ucichło.djvu/61

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    »Upoję się nardami, kadzideł wonnością,
    »Mięsem, winem; giąć każę przed sobą kolano,
    »I z uśmiechem, w tem sercu płonącem miłością
    »Czci zażądam, co tylko bóstwu jest przyznaną.

    »A gdy mnie ta bezbożna już znudzi zabawa,
    »Położę na nim wątłe a mocne me dłonie
    »I paznokciami mymi, jakby Harpia krwawa,
    »Znajdę drogę do serca w poszarpanem łonie.

    »Jak młode pisklę drżące, przerażone
    »Wydrę z łona krwią świeżą czerwone to serce,
    »I żeby me nakarmić zwierzątko pieszczone,
    »Cisnę mu je na ziemię w szyderstw poniewierce!«

    Ku niebu, gdzie wzrok jego widzi tron wspaniały,
    Poeta jasny wznosi pobożne ramiona,
    I woła, duchem wieszczym w blaskach tonąc cały
    I nie czując, jak ludów wre wściekłość szalona:

    »Błogosławion bądź, Boże, co dajesz cierpienie,
    »Jako boskie lekarstwo na grzechy przeklęte,
    »Jako balsamów drogich i przeczystych tchnienie,
    »Które sposobią silnych na rozkosze święte!

    »Wiem, żeś dla poety wyznaczył mieszkanie
    »Wśród zastępów szczęśliwych twych świętych legionów,