Strona:PL Stanisław Jachowicz,Ignacy Kraszewski-Bajki i powiastki 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyciągał, tak, że im do życia nie pozostawało prawie nic; trawa się skarżyła, że ją bydło gryzło; łopuchy, że pod niemi żaby mieszkały; dzwonki, że je dziewczęta rwały do wianków. Słowem nikt ze swojego losu kontent nie był.
Lecz że to były wszystkie stworzenia nie obdarzone rozumem, anioł sądził, że z ludźmi inaczej być musi.
Po drodze zdziwił się, że kamienie nawet szemrały i piszczały, jedne na pleśnie i porosty, drugie na to, że je łupano w kawały na budowy, inne, że korzonki drzew wciskały się im pomalutku w samo ich ciało i bardzo prędko, w jakie sto, dwieście lat, w proch gmach obracały.
Zamyślony anioł szedł przez las ale mu się już ziemia takim rajem nie wydawała jak zrazu.
Na skraju lasu trafił na ubogą chatkę, w której mieszkał budnik, który się zwał Mitręga. Było to bardzo biedne człeczysko. Właśnie przyniósłszy wody, siedział w progu i łupał szczepki, żeby było czem ogień podpalić i jeść zgotować; odziany był ubogo, koszulę miał czarną, włosy nieuczesane, ręce zasmolone, i stękał głośno a narzekał.
Zbliżył się anioł do niego. — „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus“. — Na wieki wieków, — odpowiedział Mitręga.
— No i cóż tam u was słychać? — zapytał, — jakże tam na roli i w domu?
— A! zachcieliście, — rzekł Mitręga — bieda i po wszystkiem; nędza coraz gorsza, co roku to ciężej na chleb zapracować, pot się z czoła leje, chwileczki spoczynku człek nie ma. A tu dzieci kupa, a tu wszystko jeść woła, i na moich ramionach dom, gospodarstwo, aż już tchu nie staje.
— Cóż ci to najbardziej dolega? — badał anioł — powiedz mi szczerze.
— Co? chyba wszystko! — począł Mitręga. — Dobrego niema nic, złe od rana do nocy prześladuje. A ze wszystkiego najgorsze to, że nieustannie, bez spoczynku pracować potrzeba.
— W niedziele przecie odpoczywacie! — rzekł anioł.
— Bodajeś tak zdrów był — zaśmiał się Mitręga. — Toć muszę drew babie przynieść, wody przygotować, często rzepę skrobać, w ogień dmuchać, bydełku zarzucić paszę, napoić! A! a! kto to zliczy.
— Ale i w ciągu roku — mówił anioł — przecie są tygodnie i miesiące w których wypoczywacie.
Mitręga się począł śmiać.
— A skądże to was tu Pan Bóg dał? Chyba nie znacie życia naszego i porządku ziemskiego. Kiedyż to spocząć można. Zimą to się młóci, wysiewa, wywozi, a długo tam tej zimy. Namarznie człek, prawda, ale żeby wypoczął?! gdzie zaś. A tu ledwie wiosenkę skowronki zazwiastują, ruszajże z gnojem w pole i z sochą, trzeba siać, żeby grad miał co wybijać.